Nadrabiam zaległości i w pierwszej kolejności mam dla Was projekt, który przygotowałam w ramach współpracy ze sklepem ZieloneKoty.pl.
Ta praca jest dowodem na to, że jestem dużą fanką Tima Holtza. Lubię jego styl i produkty, które firmuje swoim nazwiskiem.
Pracę zaczęłam od przygotowania tła. Idealnie do tego sprawdza się papier do akryli o gramaturze 360. Nie zniekształca się pod wpływem mokrych mediów. Wykorzystałam tutaj 3 odcienie mgiełek, które dodatkowo po nałożeniu pryskałam wodą, żeby powstały mi ładne zacieki i przejścia kolorystyczne. Pomiędzy warstwami nałożyłam przez maskę pastę strukturalną. Żeby uwypuklić wzór delikatnie przeciągnęłam go złotym woskiem. Starałam się uchwycić na zdjęciach również te błyski, które powstały dzięki mgiełce distress spritz, choć wcale nie jest to łatwe. Jak widzicie, zrobienie takiego tła nie jest zbyt skomplikowane.
Kolejny etap tej pracy, to wycinanie elementów kompozycji. Zegar, trybki, ćma i ramka zostały wycięte wykrojnikami. Koniczynkę wycinałam ręcznie moim ostatnim odkryciem, czyli nożyczkami sprężynowymi. To, co podoba mi się w nich chyba najbardziej, to ostry czubek, którym można precyzyjnie wyciąć najtrudniej dostępne miejsca. Mój zegar składa się z trzech warstw - pierwsza pełni wyłącznie rolę usztywniacza. Druga to baza, a trzecia ma wycięty dodatkowo środek, czyli jest tylko taką obwódką zegara. Środek pokryłam przeźroczystym preparatem do spękań. Nałożyłam nie za grubą warstwę i dzięki temu spękania są raczej drobne. Zarówno zegar, jak i trybiki oraz ramka z napisem są pociągnięte srebrnym i złotym woskiem, który nadaje im metalowego wyglądu. Napis pokryłam złotym pudrem do embossingu, żeby pasował do całości. Ostatnie produkty Tima Holtza, po które sięgnęłam, to stemple (ćma i koniczyna) oraz kredki akwarelowe, którymi je kolorowałam.
Cała praca zajęła mi dość dużo czasu, ale była to prawdziwa przyjemność!
Na blogu sklepu ZieloneKoty.pl znajdziesz listę produktów, które wykorzystałam do stworzenia tego projektu. Zapraszam!